23 listopada 2010

Restauracja Maho

W ubiegły poniedziałek wybrałam się wraz ze znajomymi z Warszawskiej Grupy Czarnej Oliwki do tureckiej restauracji Maho mieszczącej się w Warszawie, przy Alei Krakowskiej 240/242, która, nota bene, jako jedna z pięciu jest nominowana do tytułu warszawskiej Knajpy Roku Gazety Wyborczej. Lokale pretendującego do tego tytułu wytypował Maciej Nowak – krytyk kulinarny GW.


Restauracja Maho

Mam bardzo dobre ogólne wrażenia z restauracji Maho, przy czym są mocniejsze i nieco słabsze punkty tego miejsca. Do mocnych należy bardzo sprawna, szybka, miła, otwarta i uczynna obsługa. Pani, która obsługiwała naszą 10-osobową grupę, radziła sobie z tym doskonale. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nikt nie narzekał, że za długo czekamy na dania – pojawiały się one na stole dość szybko.

Turecki chlebek na dobry początek
 Moim zdaniem najmocniejszym punktem menu restauracji Maho są mięsa z grilla. Pomocna w przy wyborze dań jest możliwość obejrzenia części z nich w ladach chłodniczych. Nieco słabszym punktem są niektóre przekąski – to, co Maciej Nowak najbardziej pochwalił, mnie najbardziej rozczarowało, a mianowicie chodzi o szpinak duszony w jogurcie. Znam tę przekąskę z innej tureckiej knajpki, Sapko Kebab, w której bardzo mi ona smakowała, natomiast w Maho była mało wyrazista w smaku – zupełnie nie wyczuwało się w niej czosnku i cebuli – najprawdopodobniej za mało ich dodano. Widocznie smak tej przekąski zależy od tego, jak się w danym dniu kucharzowi uda – p. Nowak miał najwyraźniej więcej szczęścia i trafił na lepiej doprawiony szpinak.


Szpinak z jogurtem

Rozczarowała mnie też druga z przekąsek, którą zamówiłam do spółki z koleżanką, a mianowicie Sigara Boreği (czyli ciasto w kształcie cygar nadziewane serem feta i natką pietruszki (14 zł) – w cygarach było bardzo mało nadzienia – prawie nie czuło się jego smaku.


Sigara Boreği

Rewelacyjne były natomiast puszyste placuszki z cukinii noszące nazwę Mücver (14 zł), niezła Dolma, czyli liście winogron nadziewane ryżem, orzeszkami pinii i czarnymi porzeczkami (14 zł), przy czym koleżanka, która je zamówiła (ja spróbowałam tylko kawałeczek), stwierdziła, że smaku porzeczek w ogóle się nie wyczuwało.


Dolma - nadziewane liście winorosli

Bardzo smaczna była smażona cukinia z sosem jogurtowym.


Smażona cukinia w sosie jogurtowym


Byłam bardzo usatysfakcjonowana smakiem wybranego przeze mnie dania głównego, a mianowicie Kaşarlı Köfte (23 zł) opisanego w menu jako grillowane kulki mięsne ze zmieszanego mięsa cielęco-jagnięcego z tureckim serem kashar. Tak naprawdę nie były to kulki, lecz sporej wielkości płaskie kotlety z mielonego mięsa z dodatkiem sera, apetycznie przyrumienione i bardzo smaczne.


Kaşarlı Köfte

Jak to zwykle bywa na naszych spotkaniach, talerze krążyły z jednego krańca stołu na drugi i każdy próbował dań od każdego – tym sposobem spróbowałam ich wielu. Godne polecenia są: szaszłyk z małych kawałków jagnięciny efektownie podany na długich szpadkach, a także wrap z wątróbką jagnięcą.


Szaszłyk z małych kawałków jagnięciny

Wrap z wątróbką jagnięcą

Smaczne i efektowne były też pide w dwóch werscjach, czyli turecki odpowiednik pizzy.

Pide

Ogólne wrażenie z restauracji Maho bardzo dobre – oferuje ona wysoka jakość usług za rosądne pieniądze. Mankamentem dla niektórych może być fakt, że w Maho nie serwuje się alkoholu – mnie to akurat nie przeszkadzało. Herbata i chlebek turecki na powitanie okazały się być gratis. W tej restauracji nie dolicza się do rachunku opłaty za serwis, nawet w przypadku większej grupy, co się chwali, bo milej jest dać napiwek samemu z siebie jako uznanie dobrej obsługi i smaku potraw, niż jeśli jest on z góry narzucony przez lokal.

Maho Kebap

W Maho działa też sklepik mięsny, w którym można kupić świeżą wołowinę, cielęcinę, jagnięcinę i drób.

Reasumując, Maho to restauracja, do której warto się wybrać i ja sama chętnie odwiedziłabym ją ponownie, aby spróbować innych dań.

19 listopada 2010

Zupa-krem z rukoli z kozim serem

Rukola została kupiona z myślą o sałatce, ale ten pomysł do doczekał się w tym tygodniu zrealizowania. W chłodne wieczory, bardziej niż na sałatkę, mam się ochotę na coś rozgrzewającego. Wpadłam na pomysł, aby poeksperymentować, jak rukola sprawdza się jako dodatek do zupy. Wpisałam w wyszukiwarkę hasło "zupa z rukoli". Pojawiło się niezbyt dużo wyników zup w zestawieniach, które do mnie nie przemówiły, np. z porem albo papryką. Postanowiłam sprawdzić, jaki będzie efekt poszukiwań pod hasłem "rocket soup" i w tym wypadku okazał się zadowalający. Pierwszy z przepisów na liście wyników, zamieszczony na stronie BBC Good Food, bardzo przypadł mi do gustu i bazując właśnie na nim, postanowiłam ugotować moją zupę. Tak się akurat złożyło, że miałam w lodówce kozi serek. Od siebie dodałam korzeń pietruszki, bo bardzo ją lubię i też ją miałam w domu.

Składniki:
(2 porcje)
- 2 ziemniaki obrane i pokrojone w kostkę
- 1 piertuszka obrana i pokrojona w kostkę
- garść rukoli
- 1 cebula obrana i pokrojona w kostkę
100 g miękkiego serka koziego
- łyżeczka oliwy
750 ml bulionu drobiowego lub warzywnego
- sól, pieprz

Cebulę zeszklić w garnku na niewielkiej ilości rozgrzanej oliwy, dodać ziemniaki i pietruszkę, zalać bulionem, przyprawić solą i pieprzem, gotować aż warzywa będą miękkie. Dodać pokrojoną rukolę i gotować przez dwie minuty. Zmiksować zupę, dodać połowę sera, jeszcze przez chwilę podgrzewać, mieszając, aby ser się rozpuścił. Wlać zupę do miseczek, dodać kawałki pozostałego sera. Użyłam serka z dodatkiem czosnku i ziół, który dodatkowo zaostrzył smak.

Zupa jest szybka, łatwa w przygotowaniu, lekkostrawna, ma pyszny smak i przyjemnie rozgrzewa. Idealnie nadaje się na kolację w chłodny, jesienny wieczór.



15 listopada 2010

Rösti - szwajcarski placek ziemniaczany

Aby nie było ciągle o dyni, dziś wspomnienie kulinarne z urlopu w Szwajcarii - przepis na jedną z tradycyjnych potraw szwajcarskich, a mianowicie Rösti. Jest to placek przyrządzany z tartych, surowych lub gotowanych ziemniaków.

Rösti w wersji dla leniwych - przyrządzone z gotowej masy ziemniaczanej, jaką można kupić w szwajcarskich sklepach

Ziemniaki trze się na tarce przeznaczonej specjalnie do tej potrawy, ale jej brak nie jest przeszkodą – można użyć w jej zastępstwie zwykłej tarki o dużych oczkach. 

Przygotowanie Rösti:

Obrać ziemniaki (kilka sztuk, zależnie od ich wielkości), zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Jedną szalotkę lub cebulę pokroić w kostkę, zeszklić na rozgrzanym oleju, na dużej patelni, dodać starte ziemniaki, doprawić solą i pieprzem, podsmażyć krótko razem z cebulą, mieszając, następnie docisnąć ziemniaki i cebulę łyżką, formując placek, smażyć kilka minut, a potem przerzucić na drugą stronę. Znajoma przerzuca placek na drugą stronę w powietrzu. Nie każdy, nawet Szwajcar, może wykazać się taką zręcznością - można sobie pomóc, przykrywając placek dużym, płaskim talerzem i przy jego użyciu przerzucić Rösti na drugą stronę tak, aby się nie rozpadło. Ważne jest, aby smażyć na dobrej, nieprzywierającej patelni, w przeciwnym wypadku trudno odkleić placek od dna patelni tak, aby się nie rozpadł i przerzucić na drugą stronę.

Rösti podaje się często ze smażoną kiełbasą

Rösti jest zazwyczaj dodatkiem do dań mięsnych. Od naszych placków ziemniaczanych różni się tym, że do jego przyrządzenia nie używa się ani jajek ani mąki. Im cieńszy jest placek, tym po usmażeniu bardziej chrupiący.

Rösti przyrządzone przez znajomą Szwajcarkę - na bazie surowych ziemniaków

Powyższy przepis jest przepisem podstawowym przekazanym mi przez znajomą Szwajcarkę. Można poeksperymentować z dodatkami - zazwyczaj mieszam starte ziemniaki z niewielką ilością posmażonego boczku wędzonego. Raz zrobiłam eksperyment i dodałam trochę startej cukinii. Rösti smakuje mi najlepiej z dodatkiem gęstego jogurtu greckiego.
 
Moje Rösti z dodatkiem boczku wędzonego i cukinii - przyrządzone na bazie surowych ziemniaków
Kolejne Rösti przyrządzone przeze mnie - tym razem z gotowanych ziemniaków


14 listopada 2010

Tajskie żółte curry z łososiem, krewetkami i dynią

Oswajanie dyni wyszło mi całkiem dobrze. Kupiłam niezbyt duży kawałek tego warzywa i przyrządziłam na jego bazie kilka smacznych dań: 2 rodzaje tajskiego curry, 2 desery, placuszki z dynią - to wynik inspiracji przepisem "Placki na kilka sposobów. Z miłości do dyni" zamieszczonego przez Amber na blogu "Kuchennymi drzwiami". Spróbowałam też dyni pieczonej (pyszna!) - do tego zachęcił mnie z kolei przepis na "Nieco Dzienniku" - blogu mojej przyjaciółki Agi. Każde z przyrządzonych dań zaskoczyło mnie nowym, oryginalnym smakiem - czasem warto sięgnąć po produkt, od którego dotychczas się stroniło i poeksperymentować z nim. Moje eksperymenty okazały się bardzo udane - wszystkei dania bardzo mi smakowały. I pomysleć, że dynię kupiłam, aby zamarynować ją w słodko-kwaśnej, octowej zalewie. Ten pomysł nie doczekał się niestety realizacji. Mam nadzieję, że uda mi się to jeszcze nadrobić tej jesieni.

Dziś przepis na drugie z przyrządzonych tarskich curry z dynią. Tym razem w wersji z łososiem i krewetkami według przepisu Nigelli Lawson.

Składniki:
(proporcje dla 4 osób)
  • 1 puszka mleka kokosowego
  • 1-2 łyżki żółtej (lub czerowej) pasty curry (gotowy produkt - kupuję zazwyczaj tajską pastę Mae Ploy) 
  • 1 1/2 filiżanki bulionu rybnego (użyłam japońskiego bulionu rybnego Dashi dostępnego w sklepach azjatyckich)
  • 3 łyżki sosu rybnego
  • 2 łyżki cukru
  • 2 łodygi trawy cytrynowej
  • 3 liście limonki Kaffir
  • 1/2 łyżeczki kurkumy
  • 2 filiżanki obranej i pokrojonej w kostkę dyni
  • 2 kawałki filetu z łososia obranego ze skóry i pokrojonego w kostkę
  • 2 garści surowych, obranych krewetek średniej wielkości (użyłam mrożonych)
  • opakowanie chińskiej kapusty Pak Choi
  • sok z jednej limonki
  • świeża kolendra do dekoracji (opcjonalnie)
Kapusta Pak Choi
Rozmrozić krewetki. Trawę cytrynową przekroić na 3 części, usunąć wierzchnie liście i zdrewniałałą końcówkę, środek lekko zmiażdżyć trzonkiem noża, aby wydobyć więcej smaku i aromatu. W woku lub dużym garnku rozgrzać, mieszając, mleko kokosowe z pastą curry, bulionem rybnym, sosem rybnym, cukrem, trawą cytrynową i liśćmi lemonki Kaffir. Do gotującego się sosu dodać dynię, gotować do miękkości (czas gotowania uzależniony jest od rodzaju dyni i może wynieść ok. 5 do 15 minut), następnie dodać krewetki, a po ok. 3 minutach łososia i gotować kolejne 3-4 minuty, mieszając, po czym dodać pokrojoną w szerokie paski kapustę Pak Choi, która jest bardzo delikatna, szybko traci objętość i nie należy gotować jej dłużej niż minutę. Na koniec dodać sok z limonki i wymieszać. Podawać z ryżem.

Łosoś ugotowany w sosie na bazie mleka kokosowego jest delikatny i pyszny. Chrupkość chińskiej kapusty uatrakcyjnia smak dania, a zielony kolor urozmaica jego wygląd. W Warszawie Pak Choi można kupić na bazarku koło hali Mirowskiej, w sklepie nr 17. W przypadku trudności z jej zakupem można zastąpić jakimkolwiek innym zielonym warzywem liściastym - myślę, że świeży szpinak mógłby pasować.

12 listopada 2010

North Fish - drugi punkt w Warszawie

Zestaw North Snax
Dziś odkryłam, że w centrum handlowym Wola Park działa drugi punkt w Warszawie sieci North Fish - lokali typu fast food specjalizujących się w daniach z ryb i owoców morza. Znam tę sieć z moich wcześniejszych wyjazdów do Niemiec - punktów North Fish jest tam dużo. W Warszawie działał dotychczas tylko jeden - w centrum handlowym Arkadia. Ilekroć byłam tam na zakupach i zgłodniałam, decydowałam się zazwyczaj na posiłek właśnie w North Fish.  

North Fish w Wola Park ma trochę inaczej zorganizowaną ofertę niż punkt w Arkadii - kusi klientów hasłem "jesz, ile chcesz" i trzeba przyznać, że kusi skutecznie, choć pierwszy barek na brak klientów też nigdy nie narzekał.  W ofercie lokalu na Woli znajdziemy zestawy, w których ryby podawane są przez sprzedawcę, a dodatki nakładamy sami z bufetu. Do wyboru jest kilka rodzajów sałatek - niestety na bazie tanich i prostych składników: kapusty białej, kapusty pekińskiej, marchewki i ogórków kwaszonych, a także frytki, ryż, makaron i ziemniaki oraz warzywa gotowane. Są też 4 rodzaje sosów. Ceny zestawów przystępne: panga + dodatki z bufetu 13,90 zł, łosoś lub tuńczyk z grilla w zestawie 17,90 zł, tortilla z dodatkami 13,90 zł, bufet sałatkowy 5,90 zł i mój ulubiony zestaw rybnych nuggetsów oraz panierowanych krewetek i kalamarów z frytkami i sosem czosnkowo-ziołowym za 11,90 zł. Podoba mi się, że zestawy nuggetsów i owoców morza są w punkcie na Woli o połowę mniejsze i tańsze niż w punkcie w Arkadii, są za duże dla jednej osoby - zawsze miałam problem ze zjedzeniem wszystkiego i połowę zabierałam na wynos. W punkcie wolskim porcja jest jak w sam raz.

Punkt cieszy się sporym zainteresowaniem.

11 listopada 2010

Panna cotta z dynią i mlekiem kokosowym


Szukając przepisów na potrawy z dynią, trafiłam na prawdziwą perełkę - bardzo oryginalny deser, a mianowicie panna cottę z dyni i mleka kokosowego. Deser ten jest dziełem przypadku - Pim, pochodząca z Bangkoku, a obecnie mieszkająca w San Francisco autorka poczytnego bloga Chez Pim wpadła na pomysł przyrządzenia panna cotty z tych właśnie składników po tym, jak przytrafiło się jej rozgotować dynię podczas przyrządzania klasycznego, tajskiego deseru, na który przepis podałam niedawno na moim blogu. Pim postanowiła uratować składniki, zmiksowała je, dodała żelatynę i tak oto powstała dyniowa panna cotta. Nie mogłam sobie odmówić wypróbowania tego przepisu. Efekt zachwycił  mnie - powstał smakołyk o przepięknym kolorze i zupełnie nowym dla mnie smaku.


Składniki:
- 2 filiżanki dyni obranej, oczyszczonej z pestek i pokrojonej w kostkę
- 1/2 puszki mleka kokosowego
- 2-3 łyżki cukru
- 1 filiżanka wody
- 2-3 łyżki żelatyny
- szczypta soli

Dynię ugotować w mleku kokosowym z dodatkiem cukru i soli do miękkości (ok. 20 minut). Zmiksować, dodać żelatynę rozpuszczoną w gorącej wodzie, jeszcze raz krótko zmiksować. Przełożyć do miszeczek, schłodzić w lodówce. Jeśli chodzi o ilość żelatyny, miałam bardzo wiedziałam, ile jej dodać, bo w oryginalnym przepisie było podane, że ma być jej całe opakowanie, a nie wiem, jaką wagę mają opakowanie żelatyny w Stanach Zjednoczonych - najprawdopodobniej mniejszą niż u nas, bo nasze całe opakowanie to byłoby o wiele za dużo do powyższych proporcji. Przy pierwszym przyrządzaniu dodałam mniej więcej 3/4 opakowania i panna cotta wyszła jak dla mnie trochę za ścisła. Myślę, że 2 łyżki mogłyby wystarczyć, 3 maksymalnie. Jeszcze tylko przydałoby się wymyślić, z czym możnaby podać dyniową panna cottę - na razie wymyśliłam, aby polać ją sokiem malinowym, ale przydałby się bardziej wyrafinowany dodatek. Myślałam o tym, że może karmelizowane ósemki jabłek mogłyby się dobrze komponować z dyniowym deserem. Może ktoś ma inny pomysł.


Dyniową panna cottę można polać sokiem malinowym
 

9 listopada 2010

Curry z dynią i słodkim ziemniakiem

Wygląd nie jest mocną stroną tego dania, ale smak w pełni to rekompensuje - jest rewelacyjny. Do jego przyrządzenia nie używa się gotowej pasty curry, lecz samodzielnie miesza się składniki sosu. Czytając przepis, podeszłam do niego sceptycznie, jakby trochę nie wierząc w to, że z podanej mieszanki przypraw i dodatków można wyczarować sos równie smaczny jak na bazie używanych przeze mnie wcześniej past. Nawet jeszcze w trakcie gotowania miałam ochotę dodać trochę gotowej mieszanki, aby polepszyć smak sosu. Dobrze, że nie uległam pokusie, bo samodzielnie przyrządzony sos okazał się o niebo lepszy w smaku od bazujących na pastach curry z masowej produkcji. W trakcie gotowania unosił się w kuchni cudowny, intensywny zapach przypraw, w szczególności mielonej kolendry.



Składniki:
(proporcje dla 4 osób)
- 1 słodki ziemniak obrany i pokrojony w kostkę
- 3-4 filiżanki dyni obranej i pokrojonej w kostkę
- 2-3 liście limonki Kaffir
- 1/2 puszki ciecierzycy odsączonej z zalewy i opłukanej
 - trochę oleju roślinnego
- 1 czerwona cebula (opcjonalnie)
- kilka gałązek świeżej kolendry do dekoracji

Składniki żółtego sosu curry:
- puszka mleka kokosowego
- 3 ząbki czosnku przecisnięte przez praskę
- kilka plasterków obranego i drobno pokrojonego imbiru lub galangalu
- 1 i 1/2 łyżeczki mielonej kolendry
- 2 łyżeczki mielonego kuminu
- 1/2 łyżeczki kurkumy
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1 świeża papryczka chili pokrojona w plasterki
lub
- 1/2 łyżeczki suszonych, rozgniecionych papryczek chili  lub pieprzu cayenne
- 1/2 łyżeczki chili w proszku
- sok z 1 i 1/2 limonki
- 2 łyżki sosu rybnego (w wersji wegetariańskiej zastąpić sojowym)
 - 1 łyżeczka cukru

Składniki sosu zmiksować lub wymieszać. Rozgrzać w woku lub w dużym garnku niewielką ilość oleju roślinnego, dodać cebulę pokrojoną w grubą kostkę (w oryginalnym przepisie jej nie było - dodałam od siebie), krótko przesmażyć, dodać przygotowany sos curry, 1/2 filiżanki wody i liście limonki w całości, podgrzać, dodać pokrojoną dynię i słodkiego ziemniaka. Gotować na średnim ogniu do miękkości. Pod koniec gotowania dodać ciecierzycę. Curry podawać z ugotowanym ryżem, posypując posiekaną, świeżą kolendrą - ja jej nie dodałam, bo za nią nie przepadam.

Przepis na danie zaczerpnęłam ze strony thaifood.about.com.



Składniki do dań tajskich kupowałam dotychczas w sklepach azjatyckich, ale tym razem większość potrzebnych produktów - słodkiego ziemniaka, imbir, liście Kaffiru, mleko kokosowe, przyprawy kupiłam na bazarze koło Hali Mirowskiej, w sklepie nr 17. Jest to mały, ale bardzo dobrze zaopatrzony sklepik prowadzony przez Polaka. Pan jest gadułą i chętnie opowiada o posiadanych w sprzedaży produktach, o ile za plecami nie czekają następni klienci. Można w tym sklepiku kupić polskie i egzotyczne warzywa w dużym wyborze - np. świeżą bazylię tajską, chińską kapustę pak choi, trawę cytrynową, liście limonki i mnóstwo innej zieleniny, której jeszcze do końca nie poznałam. Co ciekawe, zakupy u Polaka robi wielu Wietnamczyków, natomiast w pobliskim, prowadzonym przez Wietnamczyków sklepie z podobnym asortymentem zakupy robią wyłącznie Polacy.

8 listopada 2010

Tajski deser z dyni i mleka kokosowego - Fug Tong Gang Buad

Dotychczas nie przepadałam za dynią - smakowała mi tylko w wersji w occie, jednakże zachęcona mnogością przepisów na dania z tym warzywem, postanowiłam je trochę oswoić. Na pierwszy ogień poszedł tajski deser z dyni i mleka kokosowego. Przepis pochodzi ze strony thaitable.com.

Składniki:

- 2 filiżanki dyni obranej i pokrojonej w słupki
- 1/2 filiżanki mleka kokosowego
- 1 filiżanka wody
- 2 łyżki cukru palmowego
(można zastąpić trzcinowym lub zwykłym, białym)
- 1/2 łyżeczki soli

Mleko kokosowe wymieszać z wodą, dodać cukier i sól, zagotować w garnku, dodać dynię, gotować do miękkości na wolnym ogniu (ok. 10 - 15. min.). Kawałki dyni powinny być miękkie, ale nie rozpadać się. Deser podawać gorący, ciepły lub w temperaturze pokojowej.

7 listopada 2010

Ogórek w occie po tajsku (Ahjaad)


Prosta, tajska sałatka, która może być podana jako dodatek do dania. Dzięki dodatkowi octu można ją przechować przez kilka dni w lodówce.

Składniki:
(2 porcje)

- 1 długi, świeży ogórek
- 2 szalotki
(zamiennie 1 średnia czerwona cebula)
1/3 filiżanki octu winnego lub ryżowego
1/3 filiżanki wody
1/4 filiżanki cukru
1 papryczka chili (opcjonalnie)

Ogórek (część skórki obieram, część zostawiam) pokroić w ćwierćplasterki, obrane szalotki, względnie cebulę, w cienkie półplasterki, papryczkę chili w plasterki. Pominęłam papryczkę, bo nie jestem zwolenniczką zbyt ostrych smaków. Zamiast niej dodałam niewielką ilość pasty chili, aby tylko trochę zaostrzyć smak sałatki. Zamiennie można dodać sproszkowanego chili.

Ocet (użyłam winnego) wymieszać z wodą i cukrem, zalać składniki sałatki, wymieszać, schłodzić w lodówce.

Przepis pochodzi ze strony thaitable.com.

6 listopada 2010

Deco Design - nowy sklep w CH Fort Wola (zlikwidowany)

W centrum handlowym Fort Wola powstał nowy sklep z akcesoriami kuchennymi, który ma w swojej ofercie spory wybór ładnych i przydatnych przedmiotów. W szczególności przypadły mi do gustu pomysłowe produkty firmy Joseph Joseph, np. zestaw 4 desek w różnych kolorach oznaczonych, do czego każda z nich służy, np. do ryb, warzyw itp. Ciekawymi propozycjami są też składana deska do krojenia ułatwiająca wrzucenie pokrojonych składników do garnka, miski do sałatki z umocowanymi w nich łyżkami, a także łyżki i łopatki kuchenne z podpórką zapobiegającą skapywaniu sosu na blat.

Akcesoria sprzedawane w sklepie są atrakcyjne wizualnie - ucieszą oko każdego pasjonata gotowania i na pewno można wśród nich znaleźć coś odpowiedniego na prezent - ta informacja może być przydatna przed nadchodzącym okresem gwiazdkowym.

Od sympatycznego sprzedawcy, który z zaangażowaniem prezentuje klientom ofertę Deco Design, dowiedziałam się, że jest to ich pierwszy sklep stacjonarny - dotychczas prowadzili tylko sprzedaż internetową. Ewentualne powstanie kolejnych sklepów stacjonarnych jest uzależnione od zainteresowania klientów.


Aktualizacja: sklep został zlikwidowany.

1 listopada 2010

Książka "Gotuj i chudnij" i sałatka z tuńczyka i białej fasoli

Przepis na sałatkę widoczną na zdjęciach pochodzi z książki "Gotuj i chudnij. Najsmaczniejszy sposób, by zrzucić jeden rozmiar", która wpadła mi w ostatnich dniach w ręce w księgarni. Jej autorkami są cztery młode kobiety: Harry Eastwood, Gizzi Erskine, Sal Henley i Sophie Mitchell. Zastanawiałam się przez kilka minut, przeglądając książkę, czy warto ją kupić. W dobie Internetu, który jest skarbnicą rozmaitych przepisów, coraz rzadziej kupuję książki kulinarne, bo właśnie głównie z sieci czerpię pomysły na przyrządzane dania. W tym wypadku zdecydowałam się jednak na zakup książki, bo zawiera nie tylko przepisy na dietetyczne dania, ale także sporo ciekawostek i trików pozwalających zmniejszyć kaloryczność przyrządzanych potraw. Ciekawostką jest też ankieta, po której wypełnieniu można dowiedzieć się, jaką ma się osobowość żywieniową - wyszło mi, że jestem wielbicielką jedzenia i jest ono dla mnie przyjemnością. Zupełnie nie zdziwił mnie taki wynik. Książka powstała na podstawie serii o tym samym tytule emitowej w TVN Style (tutył oryginału "Cook Yourself Thin: The Delicious Way to drop a Dress Size"). Miałam okazję oglądać kilka odcinków tej serii, sporo przepisów przypadło mi do gustu i stwierdziłam, że wygodnie będzie je mieć w formie książkowej, tym bardziej, że jest ona ładnie wydana. Szkoda tylko, że nie wszystkie przepisy są opatrzone zdjęciami i że jest ich w sumie niedużo. Więcej można znaleźć na angielskojęzycznej stronie serii.

Jedna ze współautorek publikacji, Harry Eastwood, uważa, że "jeśli masz na coś ochotę, to znaczy, że twoje ciało i dusza tego właśnie potrzebują. I zasługują na to."

Kolejna ze współautorek, Gizzi Erskine, "nie lubi kontrolować wielkości porcji i nie robi tego. Kilka razy przechodziła na dietę i tyle samo razy się poddawała. Uważa, że warunkiem utrzymania formy jest zachowanie równowagi - jeżeli przesadziłaś z jedzeniem, następnego dnia zjedz coś niskokalorycznego". 

Sal Henley gotuje z taką pasją i zaangażowaniem, że publiczność jednego z show kulinarnych miała okazję obserwować spowodowany przez nią pożar w woku.

Sophie Mitchell "rozumie, że każda dziewczyna chciałaby jeść pyszne rzeczy, a jednocześnie wciskać się w seksowne, obcisłe ciuchy. Jej dania to rozkosz dla podniebienia, a przy tym są szybkie i proste w przygotowaniu".


Spośród przepisów z powyższej książki postanowiłam wypróbować w pierwszej kolejności przepis na sałatkę z tuńczyka i fasoli. Oto on:

Składniki:
(dla 2 osób)
- 1/2 opakowania rukoli
(ew. może być mieszanka z innym rodzajem sałaty)
- 4 liście sałaty lodowej
(zamiennie może być sałata rzymska, głowiasta lub strzępiasta)
- puszka tuńczyka w kawałkach w sosie własnym
- puszka drobnej, białej fasoli
(zamiennie może być flageolet)
- 2 jajka
- 8 rzodkiewek
- 1 łodyga selera naciowego
Sos:
- 2 łyżki stołowe oliwy extra vergine
- 3 łyżeczki octu balsamicznego
- łyżeczka musztardy Dijon
- 1 ząbek czosnku obrany i zmiażdżony
- szczypta soli
- świeżo mielony pieprz czarny
(moje proporcje sosu są trochę inne niż w książce - chciałam, aby sos był bardziej wyrazisty w smaku)


Jajka ugotować na twardo (10 minut). W oryginalnym przepisie było podane, aby ugotować je na półmiękko (7 minut), ale nie bardzo odpowiada mi płynna konsystencja żółtka w sałatce, więc zmodyfikowałam w tym punkcie przepis. Rukolę i sałatę umyć, osuszyć, sałatę porwać na mniejsze kawałki. I tu też modyfikacja z mojej strony - w oryginalnym przepisie jako baza sałatki były podane rukola i sałata rzymska, ale ja użyłam lodowej, bo lubię ją najbardziej ze wszystkich sałat, poza tym rzymską nieco trudniej kupić - w sklepie, w którym robiłam zakupy, była zwiędnięta, dlatego zdecydowałam się na lodową.  

Rzodkiewki i łodygę selera naciowego pokroić w plasterki. Tuńczyka odsączyć z zalewy, podobnie zrobić z fasolą, przepłukać ją wodą i osuszyć na sicie. Przyrządzić sos z oliwy, musztardy, octu balsamicznego, czosnku, doprawiając świeżo mielonym pieprzem i niewielką ilością soli (w oryginalnym przepisie jej nie było, ale ja trochę dodałam). Rzodkiewki, seler, fasolę i tuńczyka połączyć z sosem (zostawić trochę sosu do polania przyrządzonej sałatki), połączyć z sałatami, na wierzchu ułożyć jajka pokrojone w ósemki, polać resztą sosu.