7 stycznia 2008

Restauracja indyjska Ganesh





























W dn. 07.01.2008 odbyło się kolejne spotkanie Warszawskiej Grupy Czarnej Oliwki. Tym razem wybraliśmy się do nowej restauracji indyjskiej GANESH, mieszczącej się przy ulicy KEN 93, w Galerii Metro przy stacji metra Stokłosy. W spotkaniu uczestniczyło 11 Oliwkowiczów: Agnieszka Wegetarianka, która była organizatorką naszego spotkania a także Andyk, Black Mamba, Hania-Kasia, Krys Dobrodziej, Lucy, Pinia, Tangerinka i Kris Kiss, Iza i Szyman. W biesiadzie dotrzymywał nam towarzystwa Titu (zdrobnienie od imienia Tivraj) – jeden ze współwłaścicieli restauracji. Drugi ze współwłaścicieli, Tippi (zdrobnienie od imienia Tapinder) z dużym zaangażowaniem dbał o obsługę naszej grupy i innych gości restauracji.W restauracji zostaliśmy przyjęci przez właścicieli i obsługę lokalu z wielką serdecznością i gościnnością. Lokal jest średniej wielkości, są w nim dwie sale – jedna większa, druga mniejsza. Właściciele są dumni z wystroju wnętrza, które jest ozdobione wieloma oryginalnymi elementami indyjskimi. Jedną z dodatkowych atrakcji jest olbrzymi ekran zestawu kina domowego, na którym wyświetlane są indyjskie teledyski.Restauracja istnieje od 3 miesięcy i jest drugą restauracją o tej samej nazwie w Polsce. Pierwsza restauracja Ganesh istnieje od roku w Łodzi, przy ul. Piotrkowskiej i cieszy się dużą popularnością – podobno prawie zawsze jest tam komplet gości. W warszawskiej restauracji był wczoraj również spory ruch. Oprócz naszej grupy było jeszcze kilka mniejszych grup gości. Restauracja jest przystosowana raczej do przyjmowania mniejszych grup (kilkuosobowe stoliki). Dla nas zestawiono 3 stoły.Obsługa jest sprawna i bardzo sympatyczna. W zasadzie składa się ona głównie z Hindusów – wszyscy kucharze pochodzą z Indii.W karcie jest bogaty wybór dań – zupy w cenach 9 – 13 zł, np. migdałowa, napoje jogurtowe lassi (7-12 zł) np. bananowy, truskawkowy, z mango. Spory wybór przystawek – głównie pakora, czyli kawałki warzyw, sera, kurczaka, ryby i innych składników panierowane w mące grochowej i smażone w głębokim tłuszczu – ceny 10-32 zł (najdroższe wśród przekąsek są panierowane krewetki). Do przystawek serwowane są dwa sosy: ostry sos miętowy oraz lekko słodkawy sos z dodatkiem cukru palmowego i tamaryndowca. Z dań głównych mamy do wyboru „skarby” z pieca tandoori – wśród nich np.: kurczaka, serek paneer, warzywa, rybę i in. w cenach 18 – 30 zł. Jest też duży wybór dań z kurczaka, baraniny, rybnych, wegetariańskich w sosach. Brak dań z wieprzowiny i wołowiny – Hindusi nie spożywają tych mięs z powodów religijnych. W karcie są też dania na bazie smażonego ryżu z dodatkami. Ciekawą pozycją są sizzlery, czyli pieczone kawałki mieszanych składników podawane na gorącej patelni (26-41 zł). Krys Dobrodziej skusił się na sizzlera wegetariańskiego i trzeba przyznać, że danie prezentowało się bardzo atrakcyjnie i rewelacyjnie smakowało – jak zwykle próbowaliśmy dań od siebie nawzajem. Na początek zamówiliśmy kilka różnych przystawek do wspólnego próbowania. Ciekawą przystawką była „bread pakora” – panierowane pieczywo tostowe z ziemniakami (14 zł). Na stole znalazły się też pakora z bakłażana, sera paneer, kawałki kurczaka z pieca tandoori na ostro a także kurczaka marynowanego w sosie śmietanowo-orzechowym (pyszny!!!) oraz wegetariańskie pierożki samosa.Jeśli chodzi o dania główne, to większość osób skusiła się na mięsa w różnych sosach. Ja zamówiłam kurczaka w sosie orzechowo-śmietanowym ((29 zł) z ryżem basmati (6 zł). Na naszym stole pojawiły się też dania w sosie szpinakowym, curry i inne a jako dodatek także placki naan.Na koniec zdegustowaliśmy 2 rodzaje deserów - kulki z ciasta w syropie cukrowym w dwóch różnych wersjach.Z napojów polecam herbatę indyjską (10 zł) – jest to herbata zaparzana gorącym mlekiem. Reasumując, spotkanie było bardzo udane, zarówno towarzysko, szczególnie ze względu na serdeczne przyjęcie naszej grupy przez właścicieli i obsługę, jak i pod względem kulinarnym. Miejsce jest bardzo przyjemnie i godne polecenia. Warto podkreślić, że dania są tam przygotowywane na bieżąco. Myślę, że za jakiś powrócimy do restauracji GANESH, do czego zachęcali nas jej właściciele.