Sprawiłam sobie na imieniny prezent w postaci dwóch książek Yotama Ottolenghi ("Plenty" i Jerusalem") i wsiąkłam w nie totalnie - przepisy są tak fantastyczne, że miałabym ochotę wypróbować je wszystkie po kolei. A do tego jeszcze piękne zdjęcia. Książki są wspaniałe - uważam je za bardzo udany zakup.
Dziś prezentuję kolejny przepis pochodzący z jednej ze wspomnianych książek ("Plenty"). Jest to sałatka, która została nazwana przez autora "Tomato party". Ideą tej sałatki jest, aby użyć różnych rodzajów pomidorów - tak wielu, ile da się kupić. Niektóre z nich są podpieczone mocniej, inne trochę mniej, a jeszcze inne dodane do sałatki surowe. Autor chciał zmaksymalizować pomidorowy efekt dzięki różnym smakom i teksturom. Podane w przepisie gatunki pomidorów są tylko przykładem - można użyć dowolnych, jakie uda się kupić. Mnie najbardziej smakowały pomidory podpieczone, które uprzednio zostały oprószone solą morską, pieprzem i cukrem i skropione oliwą oraz octem balsamicznym. Dodatkowo wprowadziłam modyfikację do przepisu i posmarowałam je niewielką ilością przepuszczonego przez praskę czosnku (w przepisie źródłowym przewidziane jest dodanie do sałatki surowego, zmiażdżonego czosnku na późniejszym etapie - w momencie mieszania wszystkich przygotowanych składników) . Tak przyprawione i podpieczone pomidory smakowały wybitnie.
Do sałatki dodaje się dwa rodzaje kuskusu - zwykły i olbrzymi. Jeśli chodzi o ten ostatni, autor podaje w książce, że może to być sardyńska fregola, izraelski kuskus lub bliskowschodni mograbiah. Użyłam tego ostatniego.