Bardzo lubię bakłażany. Dotychczas nie zdawałam sobie sprawy, że ich świat jest tak bogaty i różnorodny. Istnieje cała gama bakłażanów afrykańskich (link 1), azjatyckich (link 2) amerykańskich i najlepiej nam znanych europejskich (link 3). Polecam obejrzenie zdjęć w linkach.
Na zdjęciu powyżej moja dzisiejsza zdobycz: zielono-biały bakłażan tajski "Ma Kheua Pror". Zidentyfikowałam go dzięki broszurce "Tajskie smaki", która została swego czasu wydana we współpracy z Biurem Radcy Handlowego Ambasady Królestwa Tajlandii w Warszawie. Ten rodzaj bakłażana ma wielkość zbliżoną do limonki - jest od niej odrobinę mniejszy (średnica ok. 5 cm). We wspomnianej broszurce napisano, że można go spożywać na surowo lub jako dodatek do curry i że doskonale wpływa na trawienie. Ważna uwaga: wpływ miniaturowych bakłażanów na usprawnienie trawienia jest silny, dlatego należy zachować umiar i ostrożność przy ich spożywaniu. Ta uwaga dotyczy w szczególności osób o wrażliwych żołądkach - w tym przypadku odradzałabym jedzenie tego warzywa. Najlepiej rozpocząć degustację od niewielkiej ilości, aby sprawdzić reakcję własnego układu pokarmowego.
Najmniejsze są bakłażany groszkowe - tajska nazwa "Ma Kheua Phuang". Mają wielkość zielonego groszku, są kruche, bogate w żelazo i wapń i one również wspomagają trawienie.
Wśród moich zdobyczy są jeszcze pośrednie bakłażany o średnicy ok. 2 cm - pod względem wielkości można je przyrównać do dorodnych czereśni. Mają jednolity, jasnozielony kolor. Widać je na zdjęciu poniżej.
Pisałam o tych bakłażanach niedawno, przy okazji zamieszczenia przepisu na curry. Wtedy przeszkadzała mi w nich dość twarda skórka. Dziś skonsultowałam się w tej sprawie z Wietnamką ze sklepiku azjatyckiego, w którym się zaopatruję - zapytałam ją, czy należy te bakłażany obierać. Odpowiedziała, że nie - Wietnamczycy jedzą je ze skórką, bo lubią chrupiące warzywa (należy tylko odkroić ogonek). Przy wykorzystaniu miniaturowych bakłażanów do kolejnej potrawy mimo wszystko obrałam je. Potrawa to za dużo powiedziane - zrobiłam z nich ciepłą przekąskę, zapiekając z kozim serem. Aby było większe urozmaicenie, dodałam także pomidory koktajlowe.
Każdy mini bakłażan i pomidorek przekroilam na pół, przyprawiłam solą, pieprzem, ziołami, skropiłam oliwą wymieszaną z odrobiną czosnku przeciśniętego przez praskę, na każdy położyłam malutką kosteczkę koziego sera lub posmarowałam kozim twarożkiem i krótko zapiekłam w średnio nagrzanym piekarniku (ok. 10 minut).
A co z tego wyszło, widać na zdjęciu poniżej.
Przyrządzone w ten sposób mini bakłażany przedstawiam tylko jako ciekawostkę, bo zdaję sobie sprawę, że w Polsce są trudno dostępne, natomiast gorąco polecam opisaną powyżej przekąskę z pomidorów koktajlowych - zapieczone krótko z oliwą, czosnkiem, ziołami i kozim serem lub twarożkiem smakują wyśmienicie, przy czym należy wybrać pomidory koktajlowe o nieco większym rozmiarze mające w sobie sporo miąższu.
Pomysł własny.
Pomysł własny.
A ja nigdy bakłażanów nie jadłam, aż wstyd się przyznać :P Zawsze trafiało na cukinię... :)
OdpowiedzUsuńKarolino, istnieje też azjatycka odmiana cukinii - niedawno widziałam ją w sklepie. Jest bardziej twarda od naszej i nie rozpada się podczas gotowania - tak mi powiedział sprzedawca, sama jeszcze jej nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńchętnie spróbowałabym takich bakłażanów. groszkowe mnie ciekawią, widziałam kilka przepisów z ich dodatkiem. lubię takie nowinki spożywcze ;)
OdpowiedzUsuńHaniu! Ja kocham bakłażany, choć znam wyłącznie te w kolorze bakłażanowym:) A Ty takie cuda tu pokazujesz! Jestem zachwycona i wpraszam się na takie pyszne danie:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
O takie bakłażany to bym zjadła :)
OdpowiedzUsuńHaniu -kasiu, skąd Ty masz te bakłażany i gdzie w sklepie ta odmiana cukini??? Gdzie ten sklep? Tylko mnie nie załamuj i nie pisz, że w W-wie,bo ja ze ślaska jestem, a kocham, kocham takie nowinki, wyszukuję wszystkiego co dostępne, nowe, zdrowe, inne. Takie bakłażny, cukinie - inne odmiany, niż to co w marketach kupiłabym od razu.
OdpowiedzUsuńKingo, niestety muszę zmartwić Ciebie i inne dziewczyny lubiące eksperymenty z kuchnią azjatycką, że we wspomniane produkty zaopatruję się w sklepach w Warszawie. Mam nadzieję, że to tylko kwestia czasu i niedługo zaczną one docierać też do innych, polskich miast, zresztą już docierają, bo np. u Thessy z Wrocławia, na blogu "Podróże kulinarne" też widziałam trochę ciekawych produktów, np. grzyby azjatyckie. A może warto się wybrać raz na jakiś czas na zakupy do Warszawy - jakby co, mogę robić za przewodnika po sklepach, które znam.
OdpowiedzUsuńHaniu, musisz mi zdradzić, gdzie kupiłaś te mini bakłażany. Please...
OdpowiedzUsuńDanie pyszne!
A ten zielony talerzyk widziałam wczoraj w Home&You.
Pozdrawiam!
Ja także dołączam się do klubu fanów bakłażanów (rym;)). Bardzo jestem ciekawa smaku tych azjatyckich. Może kiedyś będzie okazja ;) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńIwono, Amber, azjatyckie bakłażany (te, które próbowałam) smakują inaczej niż europejskie - są bardziej chrupiące od naszych i mają więcej pestek. Z dwóch rodzajów widocznych na zdjęciach zdecydowanie bardziej polecam te większe (zielono-białe) o wielkości zbliżonej do limonki. Mają słodkawy smak i fajnie chrupią (mniejsze są trochę gorzkawe). Można ich nawet nie dogotować i też będą dobre - nawet chyba lepsze takie niedogotowane, bo gdyby gotować je dłużej straciłyby charakterystyczną dla nich chrupkość. Tak więc polujcie na te większe; małe, o wielkości czereśni można sobie odpuścić, chyba, że ktoś się uprze, że chce spróbować.
OdpowiedzUsuńOba rodzaje bakłażanów kupiłam w sklepie Asia Tasty - budynek Hali Gwardii, od strony Marszałkowskiej. Wejście do sklepu jest niepozorne i chyba nawet nie ma szyldu - małe drzwi tuż obok wejścia do hali. Obok działa bar wietnamski, ale wejście do baru jest z drugiej strony.
Amber, jak już będziesz w tym sklepie, to po sąsiedzku w pasażu przy Hali Mirowskiej (długa część), koniecznie zajrzyj do małego sklepiku nr 17 (koło ryb z Ustki) - pan ma tam bardzo duży wybór azjatyckich ziół i spory wybór egzotycznych warzyw, np. bataty czy azjatycką cukinię. Zioła ma poupychane w lodówkach i trudno się zorientować, co w nich jest, więc trzeba dopytać sprzedawcę, przy czym tylko pan jest świetnie zorientowany, natomiast jak trafisz na panią, to niewiele się od niej dowiesz - nie zna się zupełnie na ziołach.
Zioła i warzywa azjatyckie można też kupić w sieci sklepów Asian House, np. przy Poznańskiej czy w Blue City, poziom -1, ale u nich zioła przylatują raz na 2 tygodnie z Tajlandii i po otwarciu opakowania natychmiast więdną, natomiast koło Hali Mirowskiej można kupić zioła uprawiane w Polsce przez Wietnamczyków, więc świeże.
Talerz rzeczywiście z Home&You - mają tam fajne rzeczy do domu. A w którym sklepie widziałaś takie talerze? Chętnie bym ich sobie jeszcze dokupiła, ale niestety w większości sklepów tej sieci już nie ma po nich śladu.
No i zareklamowalaś to i owo. Jak zwykle.
OdpowiedzUsuńAnonimie, nie rozumiesz tego, że ludzie, których łączy ta sama pasja, chętnie wymieniają się informacjami i doświadczeniami na interesujące ich tematy.
OdpowiedzUsuńA już miałam Cię zapytać skąd takie wzięłaś. Dobrze, że mam rodzinę w Warszawie to może coś się uda zdobyć. W czasach studenckich mieszkałam koło Hali Mirowskiej, ale nie szukałam jeszcze takich okazów.
OdpowiedzUsuń(Serwetki w różnych kolorach mam z H&Y, pewnie tak jak Ty)
Tak, serwetki są dokładnie z tego samego sklepu - podobają mi się rzeczy, które można tam kupić i nie tylko mnie - ilekroć tam zaglądam, zawsze jest dużo ludzi.
OdpowiedzUsuńTwoje Zapiski singielki biorą udział w konkursie onetu?
OdpowiedzUsuńtakie przekaski to prawdziwe "niebo w gebie" :)
OdpowiedzUsuńchętnie bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńHaniu, dzięki za wyczerpujące informacje.Bardzo przydatne.
OdpowiedzUsuńPisałam o Home&You w Galerii Mokotów. Tam tych talerzy było jeszcze sporo. Do tego takie same filiżanki i kubki.
Pozdrawiam!
Amber, dziękuję za informację. Akurat sklep H&J w Galerii Mokotów jest jedynym z warszawskich, którego nie odwiedziłam. Podjadę do niego w weekend.
OdpowiedzUsuńAnonimowy, żaden z moich blogów nie bierze udziału w konkursie - jeden w zasadzie zaprzestałam prowadzić, drugi dopiero rozwijam, poza tym wyrosłam z chęci sprawdzania się w konkursach - piszę dla przyjemności.
Ago, Chantel, cieszy mnie, że moja propozycja przypadła Wam do gustu.
Kiedy pierwszy raz zobaczylam bialego baklazana od razu chcialam go sprobowac. Przyznam, ze mnie nieco rozczarowal. Smakowal jak fioletowy (nie wiem na co ja liczylam) i na dodatek skorka z bialej zrobila sie nieapetycznie brazowa. Pozniej z kolei bylam rozczarowana tym, ze miniatrurowe tajskie baklazany sa strasznie gorzkie a ja juz bylam przyzwyczajona do niesolenia ich przed obrobka, bo sprzedawane w Polsce odmiany nie maja juz goryczki. Najbardziej z kolei rozczarowaly mnie baklazany groszkowe. Chrupiace fakt, ale te to juz sa strasznie gorzkie.
OdpowiedzUsuńNowych doswiadczeni nigdy za wiele. Zawsze jak widze cos nowego to kupuje, ale nie zawsze proby organoleptyczne mnie zadowalaja.
Ale i tak zazdroszcze Warszawiakom tych wszystkich azjatyckich przybytkow. Jak juz pisalam wczesniej marza mi sie egzotyczne ziola.
Thessa, bakłażany widoczne na górnym zdjęciu (biało-zielone) nie mają goryczki - są nawet lekko słodkie, natomiast też rozczarowały mnie te nieco mniejsze, które widać poniżej, właśnie ze wzlędu na goryczkę. Trochę rozczarowań miałam też z egzotycznymi owocami, po których oczekiwała nieziemskiego smaku a okazywał się on nieszczególny.
OdpowiedzUsuńTrafiłam po raz pierwszy do Ciebie i od razu taki ciekawy post! Uwielbiam bakłażany, o tych azjatyckich wiele słyszałam ale nie wiedziałam, że są aż tak różnorodne (no... ten wielkości groszka cukrowego na przykład:)). Muszę się rozejrzeć, czy mimo wszystko gdzieś nie udałoby mi się do nich dotrzeć. Aaaa - i jeszcze jedno pytanie - ten sklepik wietnamski, który wspomniałaś w poście - czy mogłabyś zdradzić, gdzie się znajduje, bo zawsze takowych poszukuję! Z góy bardzo dziękuję za informację - o ile oczywiście nie jest to jakiś Twój sekret:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNiesamowite, ile jest odmian bakłażanów. Chciałabym spróbować wszystkich, ale jeśli nie będzie mi to dane, to i tak jestem szczęśliwa, że mam pod dostatkiem tych najzwyklejszych - fioletowych. Uwielbiam bakłazany.
OdpowiedzUsuńWitaj Delikatessen po raz pierwszy na moim blogu. Ja u Ciebie już jakiś czas temu byłam, ale nie pamiętam, czy zostawiłam po sobie ślad.
OdpowiedzUsuńAdres sklepiku wietnamskiego nie jest oczywiście tajemnicą, wręcz przeciwnie, chętnie dzielę się takimi adresami, bo im więcej w nich klientów, tym częstsze dostawy, świeższy towar, więc same korzyści. Sklepik nazywa się Asia Tasty, mieście w Warszawie, przy Pl. Żelaznej Bramy 1 - budynek Hali Gwardii czyli następny za Halą Mirowską.
Lashqueen, mnie też zaskoczyło aż tak duże bogactwo odmian bakłażanów. Słyszałam np. wcześniej o tajskich miniaturowych i widywałam je czasem w sklepach, ale nie spodziewałam, że w różnych zakątkach globu jest aż tak wiele odmian tego warzywa. Ja też je bardzo lubię, przede wszystkim dlatego, że świetnie komponuje się z innymi warzywami, np. pomidorami czy czosnkiem.
Pozdrawiam!
Haniu-Kasiu, bardzo Ci dziękuję za tę informację:) w takim razie zadanie dla mnie na "po-weekendzie" to tam się wybrać!
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajnie tu u Ciebie - wiele niezwykle ciekawych przepisów i recenzji knajpek/książek: tych znanych, ale co ważniejsze również tych bardziej nietypowych, często nawet niepozornych - a przecież to w takich właśnie miejscach bywa najlepsze jedzenie:) Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję:)
Delikatessen, cieszę się, że podoba Ci się u mnie na blogu - mam nadzieję, że jeszcze na nim zawitasz. Ja też będę śledzić Twoje poczynania kulinarne.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Twoje zakupy zaowocują ciekawym daniem zaprezentowanym na Twoim blogu. Pozdrawiam i życzę udanych zakupów i eksperymentów kulinarnych.
łał - ale piekne te bakłażany !
OdpowiedzUsuńhej, a czy ktoś może widział w Polsce chińskie bakłażany? Są długie (na oko 30 cm), wąskie (jakieś 3 cm średnicy), w kolorze jasno filetowym. /jadłam je wielokrotnie w różnych zakątkach Chin i jeszcze mi sie nie przejadły. Chciałabym zrobić przyjemnośc sobie i innym również u nas w kraju. :)
OdpowiedzUsuńhej, a czy ktoś może widział w Polsce chińskie bakłażany? Są długie (na oko 30 cm), wąskie (jakieś 3 cm średnicy), w kolorze jasno filetowym. /jadłam je wielokrotnie w różnych zakątkach Chin i jeszcze mi sie nie przejadły. Chciałabym zrobić przyjemnośc sobie i innym również u nas w kraju. :)
OdpowiedzUsuńZeszłej zimy minibakłażany - i fioletowe, i białe - cały czas były w Oszołomie (Auchan), teraz - póki co ani śladu... I nie mam pojęcia, gdzie jeszcze ich szukać - tak jakoś to jedyne miejsce, gdzie je do tej pory zauważyłam...
OdpowiedzUsuńPS., choć komentarz też sprzed lat: bakłażany chińskie i owszem też tam były. Dokładniej: Auchan Warszawa Ursynów, przy Puławskiej, autobusy 179, 185 i 195 (jestem dumną antysamochodziarą i jeżdżę tam tylko zbiorkomem).
45 year old Software Engineer IV Kleon O'Collopy, hailing from Saint-Paul enjoys watching movies like Eve of Destruction and Creative writing. Took a trip to Historic Centre (Old Town) of Tallinn and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. tutaj
OdpowiedzUsuń