Wielokrotnie gotowałam zupy w stylu tajskim - zawsze z dodatkiem mleka kokosowego. Zupę Tom Yum, do której nie dodaje się tego składnika, ugotowałam po raz pierwszy. Zachęcił mnie do tego przepis autorstwa Nancie McDermott, na który natknęłam się niedawno na stronie magazynu Saveur. Zdjęcie zupy było tak sugestywne, że niezwłocznie udałam się do sklepiku azjatyckiego, aby zakupić niezbędne produkty. Tak bardzo miałam ochotę na tę zupę, iż przyśniło mi się w nocy, że ją gotuję. Gdy się obudziłam, nie mogłam się doczekać ugotowania jej, co uczyniłam tego samego dnia. Zupa świetnie mnie rozgrzała po wczorajszym powrocie z cmentarza. Zauważyłam, że dobrze zadziałała na moje drogi oddechowe zaatakowane przez zaziębienie - po zjedzeniu talerza gorącej zupy ugotowanej na domowym bulionie drobiowym z dodatkiem imbiru i ostrych przypraw poczułam się zdecydowanie lepiej.
Wspomniany przepis źródłowy nieco zmodyfikowałam, zmieniając ilości niektórych składników. Pominęłam dymkę, której zapomniałam kupić, dodałam natomiast świeżą natkę kolendry. Wsparłam się też przepisem z książki "Kuchnia tajska - to proste!" autorstwa Sallie Morris, z którego zaczerpnęłam część pomysłów.
Składniki:
(4 porcje)
- 6 szklanek bulionu drobiowego, najlepiej domowego
- 1 łodyga trawy cytrynowej
- 5 liści limonki Kaffir świeżych lub mrożonych, porwanych na kawałki
- 5 plasterków galangalu lub imbiru, obranego i posiekanego
- 2 łyżeczki tajskiej pasty chilli
- 1 - 2 papryczki chilli, posiekane
- 2 łyżki sosu rybnego
- puszka grzybów słomianych odsączonych z zalewy, przekrojonych na pół
- ok. 20 średnich krewetek obranych, niegotowanych (u mnie mrożone)
- sok z 1 limonki
- kilka gałązek świeżej kolendry, posiekanych
- 2 szklanki ugotowanego ryżu jaśminowego do podania - opcjonalnie
- 2 szklanki ugotowanego ryżu jaśminowego do podania - opcjonalnie
Przygotowanie:
Bulion podgrzać w dużym garnku. Z trawy cytrynowej odciąć korzonek, usunąć zewnętrzne, zdrewniałe liście, a następnie odciąć dolną, białą część (ok. 5 cm) i drobno posiekać. Pozostałą część łodygi rozgnieść trzonkiem noża i zawiązać w węzeł.
Do gotującego się bulionu dodać trawę cytrynową, porwane liście limonki, posiekany galangal lub imbir i posiekane papryczki chilli. Gotować na wolnym ok. 10 minut, aby smaki się przegryzły.
Z bulionu usunąć rozgniecioną łodygę trawy cytrynowej, dodać grzyby, pastę chilli, sos rybny i gotować minutę. Dodać krewetki i sok z limonki i gotować kolejną minutę.
Haniu,
OdpowiedzUsuńale świetnie ja podałaś! Z takiej miseczki i w takim otoczeniu, to ja bym zjadła od razu 2 porcje :)
Pozdrawiam piątkowo,
E.
Zjadłam ze smakiem :))
Usuńświetna!
OdpowiedzUsuńMnie też przypadła do gustu.
UsuńTeraz mi sie bedzie snic :)
OdpowiedzUsuńNajpierw Ci się przyśni, a następnego dnia ugotujesz :))
UsuńWspaniała!
OdpowiedzUsuńWygląda tak,jakby to w tajskim domu było podane.
Cieszę się, że się podoba.
Usuńpięknie wygląda. uwielbiam tajskie zupy. :)
OdpowiedzUsuńTo podobnie jak ja - gotuję tajskie zupy w różnych wersjach dość często i jeszcze nie mam ich dość.
UsuńZdaje sie, ze zaraziłas mnie ta zupa i teraz będzie za mna chodziła ;) A ja nie mam tak blisko do sklepu orientalnego :( Zafascynowały mnie te grzybki. Jakie one ładne! :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe podana! Pycha!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ta zupe! Swego czasu czesto korzystalam z przepisu gdzie nie dodaje sie bulionu z kurczaka, bo nie zawsze go mam, ale za to zawsze mam w zamrazerce skorupki z krewetek, ktore sie przydawaly do gotowania wywaru.
OdpowiedzUsuńTe listki na zdjeciu nie wygladaja na limonke kaffir, tylko na liscie cytryny, ktorej nie mozna u nas kupic :-( a ktore rowniez czesto pojawiaja sie w tajskich przepisach.
Thiesso, niewykluczone, że są to właśnie liście cytryny. Przyznam szczerze, że wydały mi się podejrzane, bo nie miały charakterystycznego dla liści limonki zapachu, tak więc wygląda na to, że sprzedawca sprzedał mi liście cytryny zamiast liści limonki. Były też większe od liści limonki, które kupowałam wcześniej.
UsuńDobry pomysł z wykorzystaniem skorupek z krewetek do ugotowania wywaru. Co prawda, ostatnio przerzuciłam się na kupowanie krewetek obranych, ale gdyby naszło mnie na kupienie w pancerzach, zachowam je na wywar.
Hania-kasia wyglada, wiec na to, ze faktycznie sprzedal Ci liscie cytryny:-)
OdpowiedzUsuńJa krewetki kupuje rozne, ale kiedy zdarzy mi sie kupic te surowe (szare) z calym pancerzem to zawsze to co obiore mroze w pudelku po serku:-)
Thiesso, wykorzystam Twój pomysł na wykorzystanie skorupek w przyszłości.
UsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTak piękne zdjęcie ,że ja sama chyba będę śnic o gotowaniu
OdpowiedzUsuńWspaniała zupa.Imbir czyni cuda.Uwielbiam takie zupy.Kilka lat temu pływając i gotując na statkach Egona Oldendorffa,nauczyłem się m.in. od filipińczyków robić takie zupy.Są pyszne.
OdpowiedzUsuńZdjęcia zachęcają do wypróbowania :]
OdpowiedzUsuńTa zupa w postaci zdjęć, wymienionych składników i Twojego opisu przemawia do mnie pod każdym względem. Zdecydowanie moje smaki! I mimo wieczorowej pory, mam ochotę na rozgrzewającą miseczkę już teraz :)
OdpowiedzUsuńLubię tajską kuchnię, a ta zupa wygląda bardzo apetycznie.
OdpowiedzUsuńi kolejna zupa dla mnie ;) tajskie z krewetkami bardzo mi smakują. ciekawe, że nie ma mleczka kokosowego. zapisuję również.
OdpowiedzUsuńJej...ta zupa jest wspaniała..wiem na pewno,ze mojemu Ukochanego też bardzo by smakowała. Bardzo, bardzo apetycznie wyglada!
OdpowiedzUsuńTylko gdzie ja dostanę świeże krewetki? Ostatnio w sklepie były takie obrzydliwe, że trzeba było je wywalić.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie smaki:)
OdpowiedzUsuń