Spodobał mi się wystrój restauracji - elegancki, z wyważoną ilością indyjskich elementów.
Czekadełka: indyjskie chlebki papadam, z sosami śliwkowym i miętowym oraz marynowana cebula |
Jeśli chodzi o zamówione przez nas dania, rozczarowała mnie zawartość talerza przekąsek wegetariańskich, który zamówiliśmy do wspólnego spróbowania. To, na co najbardziej ostrzyłam sobie zęby, a mianowicie kotleciki warzywne w dwóch wersjach, najmniej mi smakowały - jedna z koleżanek oceniła je krótko i zwięźle: "mordoklejki". Rzeczywiście miały trochę gumowatą, zbyt zbitą konsystencję. Z zestawu przekąsek najbardziej przypadł mi do gustu marynowany, upieczony w piecu tandoor paneer. Reszta składników talerza przekąsek wegetariańskich smakowała podobnie do siebie.
Talerz przekąsek wegetariańskich |
Jeśli chodzi o danie główne, zamówiłam "Chicken tikka sizzler" - kawałki kurczaka z pieca tandoor z warzywami w sosie podane na gorącym półmisku. Trafiłam dobrze i w zasadzie byłam usatysfakcjonowana jego smakiem, z małym wyjątkiem. Przez pójściem do tej restauracji czytałam recenzje na temat Bombaj Masala w serwisie Gastronauci. W jednej z nich ktoś napisał, że dania za bardzo smakują przecierem pomidorowym i mogę to potwierdzić - w zamówionym przeze mnie daniu rzeczywiście wyczuwało się smak przecieru pomidorowego. Dało się jednak przeżyć ten dodatek - potrawa ogólnie smakowała dobrze i co najważniejsze była ciepła, co nie jest regułą w tej restauracji. Byliśmy grupą 7-osobową i w zasadzie tylko moje danie główne było dostatecznie ciepłe, bo zamówiłam potrawę na gorącym półmisku. Reszta potraw dotarła do stolika zaledwie letnia. Nie wiadomo, kogo za to winić - czy kucharza, że za słabo podgrzał potrawy, czy kelnerki, że nie przyniosły potraw do stolika dostatecznie szybko. Tak więc, gdyby ktoś chciał się wybrać do tej restauracji, lepiej zamawiać dania na gorącym półmisku. Szkoda, że zbyt niska temperatura dań popsuła efekt, bo niektóre z nich, np. ryba w sosie curry czy okra w ostro-kwaśnym sosie miały dobry smak i gdyby były podane ciepłe, wrażenia smakowe byłyby o wiele lepsze. Najmniej udanym daniem głównym okazała się jagnięcina w sosie curry - mięso było twarde. Deserów nie spróbowaliśmy, bo najedliśmy się przekąskami i daniami głównymi i na coś słodkiego nie było już ochoty.
Chicken tikka sizzler & garlic naan, czyli kawałki kurczaka z pieca tandoor z warzywami w sosie i chlebek z czosnkiem |
Od lewej: ryba w sosie curry, pulpeciki warzywne w sosie curry, okra z warzywami w ostro-kwaśnym sosie |
Podsumowując, było nie najgorzej, ale jak dla mnie na jeden raz. Kuchnia serwowana w Bombaj Masala nie przekonała mnie na tyle, abym chciała wybrać się tam ponownie. Na razie moją ulubioną restauracją indyjską w Warszawie pozostaje Ganesh. W przyszłym tygodniu wybieram się do Saffron Spices - ciekawa jestem wrażeń z tej restauracji.
Dziękuję za tę recenzję, ja Ci polecam jeszcze Buddhę na Nowym Świecie 23, to moja ulubiona hinduska restauracja.
OdpowiedzUsuńBrahdelt, Buddhę też już znam - byłam w tej restauracji 3 razy. Jedzenie mi tam smakuje - w moim prywatnym rankingu indyjskich restauracji w Warszawie jest na 2-gim miejscu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLubię restauracje indyjskie i w ogóle kuchnię hinduską. Do tego dania na zdjęciu wyglądają apetycznie, chętnie bym się tam wybrała. U nas w trójmieście jest restauracja Taj Mahal w Gdyni i Masala w Gdańsku, miejsca godne polecenia :)
OdpowiedzUsuńDla mnie też Buddha to numer jeden:) A najlepsze hinduskie jedzonko w Polsce jadłam w Gdyni Orłowie!
OdpowiedzUsuńW Buddzie na Nowym Świecie też byłam i mi smakowało :) Do Bombaj Masala się wybierałam, bo blisko mnie, ale zawsze było coś ciekawszego co mnie od tego miejsca odciągnęło. Jak widać z Twojego opisu, można sobie darować. Jest wiele innych interesujących miejsc w Warszawie. W najbliższych planach mam Kitchen Room, Atelier Amaro i 12 Stolików. W kolejności jeszcze nie wiem jakiej:)
OdpowiedzUsuńBurczymiwbrzuchu, dawno nie byłam w Trójmieście. Trzeba by to kiedyś nadrobić.
OdpowiedzUsuńAgo, Buddhę miło wspominam z naszego wspólnego wypadu, i z kolacji z Oliwkowiczami, natomiast byłam tam kiedyś na lunchu i rozczarowałam się zestawem lunchowym, który był słaby, dlatego nie mogę stwierdzić, że to mój numer 1.
Restaurantica, spieszyć się nie musisz z przetestowaniem tej restauracji. Odwiedzenie tych miejsc, które wymieniłaś, jest lepszym pomysłem. Ciekawa jestem Twoich wrażeń.
Pozdrawiam Was!
byłam tam dwa razy. Wzięłam butter chicken i jagnięcinę (chyba na ostro) - obie potrawy bardzo dobre. Próbowałam też paneer w sosie jak butter chicken. Bardzo dobre naany z masłem. Bardzo, bardzo mile ją wspominam. Może dlatego, że wybrałam klasykę.
OdpowiedzUsuńDość dobre były też smażone placki wegetariańskie, średnio smakowały mi naany z serem twarogowym w środku.
Czekałam na to, aż ta restauracja otworzy się gdzie indziej niż na Emilii Plater (tam jest dość obskurnie).
Podobało mi się to, że dają drobne przekąski na koszt firmy (te cienkie placki z trzeba sosami).