Wybrałam się niedawno ze znajomymi do restauracji „Argentina” działającej od kilku miesięcy na warszawskim Mokotowie, przy ul. Sandomierskiej 13 (okolice ulic Puławskiej i Rakowieckiej).
Specjalnością restauracji są steki z wołowiny argentyńskiej. Oprócz nich można znaleźć w karcie m.in. przekąski, zupy, a także dania z innych mięs, ryb oraz desery. Szef kuchni jest Argentyńczykiem i to on układał kartę, która jest średnio rozbudowana czyli optymalna – lista potraw jest wystarczająca, aby było w czym wybierać. Jak twierdzi znany krytyk kulinarny, Maciej Nowak, menu dobrej restauracji nie może być zbyt długie, bo w przeciwnym wypadku składniki mniej chodliwych potraw długo zalegają w lodówkach.
Godna pochwały jest obsługa w „Argentinie” – obsługująca nas kelnerka była bardzo sympatyczna i świetnie zorientowana w menu.
Sposób podania potraw, ich kompozycja i smak zrobiły na nas duże wrażenie, w szczególności specjalność restauracji – stek z polędwicy wołowej zawinięty w plaster boczku, upieczony na grillu, podany z ziemniakami po prowansalsku i grillowanymi warzywami.
Dania z wołowiny argentyńskiej są dość drogie – wspomniane danie z polędwicy kosztuje 75 zł. Cena wysoka, ale warto było spróbować. Należy podkreślić, że ceny dań nie zawierających wołowiny argentyńskiej są w tej restauracji na przystępnym poziomie. Przykładowo cena butelki dobrego wina, które zamówiliśmy w restauracji wynosi 48 zł. To samo wino w sprzedaży internetowej kosztuje 36 zł, więc restauracja nie stosuje dużego narzutu. Herbata w dzbanku (duży wybór smaków) kosztuje 7 zł – dla porównania za podobnej jakości herbatę w kawiarni przy Nowym Świecie trzeba by zapłacić 15 zł. Desery są w cenie +/- 10 zł. Mimo że większość z nas zamówiła dość drogie dania główne, końcowy rachunek nie odbiegał wysokością od przeciętnego poziomu rachunków, jakie zazwyczaj płacimy na naszych spotkaniach. Gdybyśmy nie zamówili wołowiny argentyńskiej byłby on niższy niż w innych restauracjach na tym poziomie.
Minusów było niewiele, a mianowicie przydałoby się bardziej pomysłowe czekadełko – w Argentinie są to kromki bagietki z oliwą. Przydatne byłyby bardziej szczegółowe opisy win w karcie – są podane tylko szczepy, nazwy i ceny, brakuje natomiast charakterysytki poszczególnych win, bez której dokonanie wyboru jest utrudnione, bo przecież rzadko kto jest tak wybitnym znawcą win, aby znał je wszystkie. Mimo wspomnianych, niewielkich minusów resturację oceniamy wysoko i śmiało możemy ją polecić – byliśmy bardzo zadowoleni z wieczoru spędzonego w tym miejscu. Warte podkreślenia plusy to fakt, że “Argentina” jest lokalem bez papierosa, a także, iż nie ma dopłaty do rachunku z tytułu serwisu. Napiwek daliśmy sami z siebie z przyjemnością, bo byliśmy bardzo zadowoleni z obsługi. Może właśnie nienaliczanie obligatoryjnego napiwku jest czynnikiem motywującym obsługę do większej dbałości o klientów. Przyjemnym akcentem jest też muzyka w rytmie tanga rozbrzmiewająca w restauracji.
na talerzu małe dzieła sztuki zepsute słabymi zdjęciami...
OdpowiedzUsuń