Niedawno otrzymałam od producenta zestaw kilku produktów marki Blue Dragon do kuchni tajskiej. Zgodziłam się na przetestowanie ich powodowana ciekawością, gdyż dotychczas nie miałam styczności z produktami tej marki do kuchni tajskiej. Przedstawiciel producenta nie uprzedził, jakie produkty wyśle. Pomyślałam: dam się zaskoczyć. Byłam ciekawa, co jest w ofercie tej linii produktów i jaka jest ich jakość. Zestaw obejmował: słodki sos chilli, sosy tajskie czerwone i zielone curry, mleko kokosowe, sos bazyliowy z trawą cytrynową, sos rybny, słodki sos chilli.
Przy okazji tej akcji dowiedziałam się z notek na innych blogach, że kuchnia tajska jest u nas mniej znana niż sądziłam - niektóre z blogerek biorących udział w akcji po raz pierwszy jadły tajskie curry. Zaskoczyło mnie to, bo na moim stole gości ono często i należy do moich ulubionych dań. Robiłam je dziesiątki razy, w najróżniejszych wersjach - czasem według konkretnych przepisów, a czasem improwizując w oparciu o to, co znalazłam w lodówce. Mleko kokosowe, świeży imbir, limonka, sos rybny to składniki, których nie może zabraknąć w moim domu. Często mam też w lodówce świeże papryczki chili, świeżą kolendrę, trawę cytrynową i liście limonki.
W zasadzie ta akcja nie jest dla mnie, bo jest ona adresowana do osób początkujących. W dołączonej do produktów ulotce napisano: "Tajska kuchnia obfituje w różnorodne przepisy. Zaproponowane w tej książeczce stanowią dobry początek przygody z tajskimi daniami..." Ja przygodę z daniami kuchni tajskiej zaczęłam kilka dobrych lat temu i swoje curry przyrządzam w oparciu o świeże składniki. Wersja z sosem ze słoika jest adresowana do osób zabieganych i/lub początkujących. Skoro jednak dostałam produkty do testów, postanowiłam je przetestować. Na pierwszy ogień poszedł sos tajskie zielone curry, do którego dodałam kurczaka i świeże warzywa. Było to moje pierwsze tajskie curry przyrządzone z sosem ze słoika. Smakowało całkiem dobrze, jednakże to doświadczenie nie zmieni moich dotychczasowych przyzwyczajeń w zakresie dań kuchni tajskiej - nadal będę je przyrządzać w oparciu o świeże składniki, bo taką wersję preferuję. Produkt może być natomiast interesujący dla osób, którym zależy na łatwości i szybkości przyrządzania potraw i wolą korzystać z gotowych rozwiązań.
Przetestowałam też słodki sos chilli. Producent poleca go jako alternatywę do ketchupu. Sos sam w sobie jest dla mnie trochę za ostry, ale dobrze się sprawdzi jako składnik dressingów do sałatek w stylu tajskim. Wpadłam też na pomysł wymieszania go z ketchupem lub musztardą. Uzyskane w ten sposób sosy mają ciekawy smak. Wypróbowałam je jako dodatek do kiełbasek i dobrze się sprawdziły.
Oto przepis na danie, które ugotowałam, bazując na sosie tajskie zielone curry Blue Dragon.
Składniki:
(2 porcje)
- 1 puszka mleka kokosowego
- 1/2 słoika sosu tajskie zielone curry Blue Dragon
- 1 pierś kurczaka
- 1 czerwona cebula
- łyżka sosu rybnego
- 1/2 brokuła
- 1 mała czerwona papryka
- 1 opakowanie szpinaku "baby" (100 g)
Przygotowanie:
Pierś kurczaka pokroić w kostkę, cebulę w piórka, paprykę w paski. Brokuła podzielić na różyczki i pokroić je w ćwiartki. Szpinak umyć i osuszyć.
W woku podgrzać, mieszając, mleko kokosowe i sos curry, dodać kurczaka i cebulę, sos rybny, gotować pod przykryciem na wolnym ogniu około 10 minut. Następnie dodać pokrojoną paprykę i brokuła, gotować ok. 5 minut. Pod koniec gotowania dodać szpinak i gotować, mieszając ok. pół minuty.
Danie podawać z ugotowanym ryżem, najlepiej jaśminowym.
Pysznie i kolorowo. Musze wkońcu podjąć się zakupu blue dragona, bo z tego co słyszę i widzę, pyszne i aromatyczne dania powstają;)
OdpowiedzUsuńBardzo tak lubię :)
OdpowiedzUsuńHaniu, ja też preferuję świeże produkty do curry, moim zdaniem nic ich nie zastąpi. Zieloną pastę curry robiłam niedawno sama, mam teraz zapas na kilka dań, a w mojej lodówce znalazłabyś chyba to samo, co w swojej, jeśli chodzi o kuchnię azjatycką. Dania tajskiej kuchni (choć jeszcze nie znam jej dobrze) należą również do moich ulubionych i robię je 2-3 x w tygodniu. Pyza nawet się śmieje, że pewnie mam już od tego skośne oczy! :D
OdpowiedzUsuńKasiu, gdy ja złapię fazę na tajskie curry, potrafię robić je kilka dni z rzędu, a potem łapię zazwyczaj fazę na inny rodzaj kuchni. Pozdrawiam!
UsuńHaniu-Kasiu... piękne zdjęcie.
OdpowiedzUsuńach, Twoje curry to nie tylko rozkosz dla żołądka,
ale i rozkosz dla oczu!
Karmelitko, cieszę się, że się podoba.
UsuńHaniu,ja też kocham curry - zielone,czerwone.wegetariańskie,rybne,mięsne.
OdpowiedzUsuńAle pastę wolę zrobić sama.Więcej przyjemności,mnóstwo aromatów.
Smacznego!
Amber, ja też wolę curry z domową pastą. Aromat dania przygotowane samodzielnie od A do Z jest o wiele bogatszy.
UsuńApetycznie wygląda:)To już kolejne danie z produktami tej firmy wywołujące u mnie ślinotok:)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł na wykorzystanie pasty, bo danie wygląda znakomicie :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się - curry od podstaw jest niezrównane.
OdpowiedzUsuńAle BD nie jest zły - my czasem korzystamy, zwłaszcza, że Młoda chętniej wtedy jada obiady.
uwielbiam kuchnię tajską i tak jak napisałaś - curry można zrobić z tego co akurat znajdzie się w lodówce, byle mieć mleczko kokosowe i pastę
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie