16 października 2010

Food Film Fest - II edycja



Za nami II edycja Food Film Fest, czyli przegląd najlepszych dokumentalnych filmów świata o tematyce kulinarnej zorganizowany przez kanał Kuchnia.tv. Odbył się w dniach 1-3 października, tak jak w ubiegłym roku w warszawskim kinie Kultura przy Krakowskim Przedmieściu. Projekcjom towarzyszyły liczne atrakcje – poczęstunki dopasowane do tematyki filmów, spotkania z twórcami i bohaterami prezentowanych obrazów, warsztaty a także kiermasz produktów ekologicznych, który zorganizowano przed kinem. Można było kupić sery dojrzewające z Ranczo Frontiera na Mazurach, a także ekologiczne pieczywo, wędliny i przetwory. Sery z Ranczo Frontiera pojawiają się często na warszawskich jarmarkach produktów regionalnych, np. w centrum handlowym Blue City. Warto spróbować wytwarzanych ekologicznymi  metodami polskich odpowiedników pecorino czy parmezanu. W programie było też slowfoodowe śniadanie w restauracji „Piąta Ćwiartka” w Arkadach Kubickiego, w którym nie udało mi się niestety wziąć udziału – mail do organizatorów z prośbą o przyjęcie rezerwacji na to spotkanie pozostał bez odpowiedzi, mimo że wysłałam go z ponad tygodniowym wyprzedzeniem. Najwyraźniej było za duże zainteresowanie i nie wszyscy chętni mogli wziąć udział w śniadaniu, szkoda tylko, że nikt nie pokusił się o odpowiedź na maila – to zgrzyt organizacyjny, który popsuł mi nieco ogólne wrażenie z imprezy. Trochę to dziwne i rozczarowujące zachowanie organizatorów, bo śniadanie było reklamowane jeszcze podczas samego festiwalu przez prowadzącego pokazy Pawła Lorocha. Po co reklamować coś, w czym nie można wziąć udziału? Myślę, że organizatorzy powinni lepiej zadbać o przeływ informacji i ogłosić podczas festiwalu, że na spotkanie w Arkadach Kubickiego jest już komplet chętnych i przeprosić tych, którym nie odpowiedziano na maile, a w ogóle w dobrym tonie byłoby odpowiedzieć na wszystkie maile, także tym, dla których zabrakło miejsca przy slowfoodowym stole.

W tym roku zaopatrzyłam się z wyprzedzeniem w bilety i obejrzałam 4 spośród 11 wyświetlanych podczas festiwalu filmów. Co ciekawe, najbardziej spodobały mi się te obrazy, po których najmniej się spodziewałam, że będą dobre. Najbardziej czekałam na film „Tokio blues i sushi Fumiko” opowiadający o Fumiko Kono – bogini wyrafinowanej kuchni, uważanej za jedną z najbardziej utalentowanych postaci świata kulinarnego swojego pokolenia. Bohaterka filmu zajmuje się organizacją prywatnych bankietów na całym świecie. Film ciekawy, jednakże bardzo nostalgiczny, pokazujący swego rodzaju samotność jego bohaterki. Spodziewałam się więcej wyrafinowanej kuchni na ekranie niż można było obejrzeć w tym filmie i od strony kulinarnej byłam nim trochę zawiedziona. Dodatkowymi atrakcjami po projekcji była degustacja sushi oraz pokaz jego przygotowania przez sushi mastera z Izumi Sushi.

Ciekawie zapowiadał się też film „Kuchnia przyszłości”. Liczyłam, że będzie źródłem wielu nowych wiadomości i tak było – dowiedziałam się np. z niego o przewidywaniach, że w przyszłości warzywa będą uprawiane na wielokondygnacyjnych polach mających formę... wieżowców. Czy tak się rzeczywiście stanie? Czas pokaże, choć wydaje mi się, że są to za bardzo dalekosiężne przewidywania, aby obecne pokolenia mogły się przekonać, czy się sprawdzą. Przed pokazem goście mieli możliwość skosztowania małych przekąsek przygotowanych w Atelier Wojciecha Modesta Amaro, a mianowicie węgorza z galaretką z marakui i kwiatem orchidei, a także lizaków z czekolady z dodatkiem oliwy truflowej - niecodzienne, bardzo ciekawe połączenie smaków.

Bardzo spodobał mi się film „Historia zażartego Pete’a”, do którego przed projekcją byłam nastawiona sceptycznie ze względu na jego tematykę – anoreksję i jedzenie na czas. Bohater filmu, Pete Czerwinski, sympatyczny, dobrze mówiący po polsku Kanadyjczyk z polskimi korzeniami (jego rodzice są Polakami), to mistrz świata w jedzeniu na czas, który jako nastolatek był na zupełnie innym biegunie – w wieku 16 lat omal nie zmarł na anoreksję. Trafił wtedy, można powiedzieć, w ostatniej chwili do szpitala, poddał się leczeniu i wyszedł z choroby. Oglądając film, można odnieść wrażenie, że popadł teraz ze skrajności w skrajność, ale Pete, który był gościem festiwalu, zapewniał, że na co dzień je normalnie, uprawia też sport, co można było zobaczyć na ekranie, a udział w zawodach jedzenia na czas traktuje jako sposób na zarabianie pieniędzy (sfinansował z nich swoje studia), a także zwiedzanie świata. Wczoraj na kanale Kuchnia.tv oglądałam reportaż z Food Film Fest i dowiedziałam się, że podczas zorganizowanych dla gości festiwalu warsztatów lepienia pierogów Pete dał próbkę swoich możliwości,a mianowicie w minutę zjadł… 40 ruskich pierogów. Jedzenie na czas nie jest miłą dla oka dyscypliną sportu (jak powiedział Pete w Ameryce jest ono traktowane jako sport) i można było czuć momentami niesmak podczas projekcji, widząc ubrudzonych jedzeniem zawodników, mimo to film ciekawy i z przesłaniem – jak powiedział jego bohater, chciał w nim pokazać, że można wyjść z anoreksji. Oprócz spotkania z bohaterem i producentem filmu dodatkową atrakcją był poczęstunek bardzo smacznymi hot dogami w wersji slow (ekologicznymi) serwowanymi przez MyEcolife.

Ostatni z filmów, które obejrzałam to „Krew, pot i wino” – pełna sarkastycznego humoru i zachwycających zdjęć przyrody historia Maynarda Jamesa Keenana, wokalisty zespołu Tool, który w Arizonie założył winnicę i produkuje wino pod szyldem Caduceus. Muzyk wraz ze specjalistą od uprawy winorośli, Erickiem Glomskim prowadzą winnicę w Arizonie, która nie jest w zasadzie regionem winiarskim i gdzie panują trudne warunki klimatyczne, muszą stawiać czoło wielu przeciwnościom - niesprzyjającej pogodzie czy gryzoniom wyjadającym ich zbiory. Film został nakręcony w lekkiej konwencji – twórcy skompilowali poważny temat z elementami komediowymi. Można się z niego dowiedzieć sporo o uprawie winorośli i wytwarzaniu wina, jak również dobrze się bawić podczas jego oglądania. Dodatkowymi atrakcjami po projekcji było spotkanie z reżyserem i producentem filmu oraz poczęstunek w postaci oczywiście wina, a także sera.

Filmy z tegorocznego Food Film Fest będzie można obejrzeć niebawem na antenie Kuchnia.tv. Szczególnie polecam „Krew, pot i wino”. Choć nie widziałam wszystkich z wyświetlanych dokumentów, myślę, że to najlepszy film przeglądu, bo został pokazany dwa razy – jako film otwarcia i zamknięcia festiwalu.

Kolejna edycja festiwalu za rok.

2 komentarze:

  1. "Poczęstunki dopasowane do tematyki filmów"? To niemożliwe! Przecież od dawna cały świat wie, że jedynym poczęstunkiem jaki pasuje do wszystkich filmów jest popcorn ;-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Popcorn to domena multipleksów. W kinach studyjnych mają więcej inwencji.

    OdpowiedzUsuń